BohaterOMI: Vicente Blanco

Jest 23 lipca 1936 r., milicja już drugi dzień okupuje klasztor oblatów w Pozuelo. Rano pozwolono zakonnikom wejść do kaplicy. Znaleźli się w niej wszyscy mieszkańcy domu – scholastycy, bracia oraz ojcowie. Superior o. Vicente Blanco OMI otworzył tabernakulum i zaczął rozdawać Komunię św. Wszyscy byli przekonani, że to ich wiatyk. O. Blanco był tak roztrzęsiony, że nie dał rady kontynuować. Ojcowie Monje i Vega przejęli rozdawanie Najświętszego Sakramentu, aż tabernakulum pozostało puste. Przejęty o. Vicente w zakrystii rozpłakał się, powtarzając: „Co teraz stanie się z tym domem, gdy nie ma Pan pośród nas? Co będzie z tymi młodymi chłopakami, których rodzice dali nam pod opiekę?”

Nosił on w sobie ogromne poczucie odpowiedzialności za powierzonych mu młodych. Podobnie było w Urnieta, gdzie znajdowało się niższe seminarium duchowne oblatów. To była pierwsza obediencja o. Blanco i spędził tam 18 lat (1908-1926), najpierw pełniąc funkcję wykładowcy, ekonoma (od 1912), a następnie  superiora (1917-1924).  Pod koniec  1919 roku, ze względu na kryzys ekonomiczny jaki miał miejsce po pierwszej wojnie światowej, dalsze istnienie niższego seminarium zawisło na włosku. Rosnące długi i brak środków utrzymania dla ponad 60 uczniów. Sama faktura od piekarza opiewała na 6000 peset, co stanowiło równowartość 5 lat pracy robotnika! Prowincja francuska, pod którą podlegało seminarium nie miała środków na spłacenie długów. Prowincjał napisał list do o.Blanco, aby w junioracie zostawić tylko tych, co niemal w 100 procentach rokują na zostanie misjonarzami i aby wysłać ich na kontynuowanie nauki do Francji, a resztę odesłać do domu. O.Vicente szukał też pomocy w prowincji w Teksasie, ale i stamtąd nie otrzymywał odpowiedzi. Okazało się, że listy ze Stanów utknęły na poczcie, ale na szczęście dotarły w ostatnim momencie, a udzielone wsparcie finansowe pozwoliło zachować wspólnotę w Urnieta. Jednak ta sytuacja, przy wrażliwości o. Blanco, była dla niego ogromnym obciążeniem psychicznym. Były dni, kiedy dopadał go pesymizm, kiedy nie potrafił zasnąć ani wypocząć, bo ciągle martwił się o los swoich podopiecznych. W jednym z jego listów czytamy: „Czy to zmartwienie? Czy zmęczenie? Czy wszystko na raz? Nie wiem. Oczywiście zmartwienia należy poddać Bożej Opatrzności, ale jak tu się nie martwić, gdy ciągle widzi się zamknięty horyzont i niebo pokryte chmurami.” Na koniec listu, w którym opisuje swoje kłopoty ze snem, dodaje: „Ale wszystko jest dla Boga i dla dobra naszej duszy.”

Kiedy kończył swoją posługę liczba uczniów w Urnieta wzrosła z 60 do 100!

Od roku 1924 był mistrzem nowicjatu, najpierw w Urnieta, a następnie w nowo otwartej placówce w Las Arenas. Bardzo przeżywał, gdy z powodu zdrowotnych, musiał odesłać do domu, któregoś ze swoich podopiecznych. W takim dniu z jego pokoju słychać było płacz. W Las Arenas doświadczał też osamotnienia, gdyż tamtejszy proboszcz był wrogo nastawiony do przybyłych oblatów, a współbrat, z którym tworzył nową placówkę uwielbiał samotność i większość czasu spędzał zamknięty w pokoju.

10 spośród późniejszych męczenników przeszło przez Las Arenas pod dyrekcją o. Blanco jako mistrza nowicjatu. Byli to: Juan Perez, Marcelino Sanchez, Gregorio Escobar, Juan Caballero, Justo Gil, Manuel Gutierrez, Cecilio Vega, Publio Rodriguez, Francisco Polvorinos i Juan Cotillo.

Trzy lata po powstaniu scholatykatu w Pozuelo o. Blanco zostaje mianowany superiorem domu i ekonomem prowicjalnym. Dzieje się to w roku 1932. Dlaczego o.Blanco przydzielano tak ważne funkcje?

Z jednej strony był człowiekiem godnym zaufania i pełen poświęcenia, z drugiej posiadał wysokie wykształcenie. Z uwagi na to, że prowincja hiszpańska  nie istniała w momencie, gdy o.Blanco rozpoczynał swoją przygodę z oblatami, swój nowicjat odbył we Francji, a następnie został wysłany na studia do Rzymu. Razem z nim studiował m.in. późniejszy generał Zgromadzenia o. Teodor Laboure. Byli studentami Uniwersytetu Gregoriańskiego. O. Vicente ukończył zarówno teologię, jak i prawo kanoniczne. Warto nadmienić, że święcenia kapłańskie przyjął w Bazylice św. Jana na Lateranie w roku 1906. Z pewnością w tamtych dniach nie przewidywał tego, co czego go po 30 latach kapłaństwa.

W roku 1936 w Hiszpanii wybuchła Wojna Domowa. Palono świątynie, prześladowano wiernych, mordowano najgorliwszych kapłanów, zakonnice i świeckich. 22 lipca milicja wtargnęła do scholastykatu w Pozuelo, a dwa dni później wywiozła i zamordowała 7 oblatów i 1 świeckiego. Reszta, dzięki interwencji burmistrza, została wypuszczona na wolność. O. Blanco  wraz z grupką innych oblatów ukrywał się w domu zaprzyjaźnionej rodziny. W tamtym czasie z ręki nie wypuszczał różańca. Do pana Primo, który dał im schronienie, mówił: „Dlaczego się martwisz? Jeśli umrę, na zawsze pozostanę księdzem i nigdy nie przestanę nim być.”

Po trzech miesiącach życia w ukryciu, 15 października, został schwytany i 28 listopada wraz ze swoimi współbraćmi został wywieziony do Paracuellos de Jarama i tam rozstrzelany. Był najstarszym spośród zamordowanych oblatów – miał 54 lata.

 

Vicente Blanco Guadilla
Data narodzin: 05.04.1882
Data śmierci: 28.11.1936
Data beatyfikacji: 17.12.2011
Wspomnienie: 28 listopada

Dodaj komentarz

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Up ↑